"Splecione dłonie", które postanowiłam wyszyć dla cioci i wujka, na ich 25 rocznicę ślubu:
Oczywiście, tradycyjnie już, pozmieniałam kolory mulin, ciekawa jestem czy efekt pracy będzie zadowalający... a wolałabym by był, bo szacunkowo zajmie mi 26 godzin.
Tymczasem po 2 godzinach wyszywania wyglądał sobie tak:
a po 8 godzinach spędzonych z igłą w dłoni tak:
jestem pod ogromnym wrażeniem tempa pracy. Pouczysz niemrawców?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie
zapowiada się↓ pięknie :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
OdpowiedzUsuńmuszę dużo i szybko wyszywać, bo w wakacje mamy w rodzinie 2 wesela, 2 srebrne wesela, 2 sześćdziesiątki, 8 urodzin... szok!
Prędka jesteś, ale wzór wybrałaś na tę okazję piękny!
OdpowiedzUsuńKochama, na pewno się spodoba ! Ja zawsze się roztliwiam nad Twoimi krzyżykami :) Widzę że masz pracowity rok :) U mnie w przyszłym roku brat się żeni :) a rodzice mają rocznice na święta :)
OdpowiedzUsuńUszczęśliwiacie mnie swymi komentarzami :)
OdpowiedzUsuńJestem oczarowana każdym nowym wzorem coraz bardziej.Te splecione dłonie akurat u mnie na czasie .Pozdrawiam serdecznie[dalszy ciąg na @-lu]Ala
OdpowiedzUsuńNo to czekam Alu na maila ... i dziękuję :)
OdpowiedzUsuńPrzecudny prezent, obdarowani na pewno docenią trud i kunszt. Podziwiam. Przepięknie
OdpowiedzUsuńWitam, dziunka :) chciałoby się byś miała rację, ale chyba nie tym razem, nie przy tym obrazku - ale o tym napiszę post...
OdpowiedzUsuńPiękna pamiątka:)
OdpowiedzUsuńMariolu, witaj :) rozgość się, proszę :)
OdpowiedzUsuń