Strony

niedziela, 3 lipca 2011

Wyszyłam napisy w Wilsonie nr 3, i...


okazało się, że pomyliłam imiona:



na szczęście, nie nakleiłam jeszcze haftu na kartonik, więc wszystko udało się naprawić :)



6 komentarzy:

  1. Ha, mnie się kiedyś to także zdarzyło, tyle tylko, że ja zrobiłam już gotowca, a termin naglił!Na szczęście haft dał się odkleić, poprawiłam napis i resztę należało zrobić od nowa!

    OdpowiedzUsuń
  2. hej:) kiedyś, bardzo bardzo dawno temu babcia mnie uczyła haftowania,ale jakbym miała tak przysiąść do tego i coś wyhaftować to wątpie czy wyszłoby z tego coś ładnego...
    ale co jakiś czas sobie szydełkuje:)

    podziwiam twoją pracę:)
    pozdrawiam

    ps. zapraszam cię na mojego bloga, dopiero zaczynam bloggowanie: brunetteblend.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. a właśnie sama się uczyłaś haftowania?

    OdpowiedzUsuń
  4. No widzisz Danielo tak jakoś przez nieuwagę, szast prast i człowiek się cieszył, że szybko wyszył a tu taka porażka... ale Ty miałaś gorzej, skoro już wszystko zrobiłaś na gotowo!

    kam, witam u mnie, i zachęcam do wyszywania :)

    Pozdrawiam wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń

Każde Twoje słowo jest dla mnie cenne :)