najmniej lawendowe z wyglądu. Kwadratowe (9 x 9 cm) w całkowicie stonowanej kolorystyce - biel i beż. Suszu lawendowego weszło po 17 g do każdej. Dla delikatnej ozdoby dodałam naturalny, dość sztywny sznurek i kwiatuszki, które skręciłam z pasków tkaniny:
Jeszcze będzie tylko jeden saszetkowy wpis i dam Wam od nich odpocząć ;)
Piękna pogoda się zrobiła, to chyba ostatnie letnie podrygi... ale za to, jakie urocze i cieplutkie!
Do miłego następnego spotkania.
:)
jakie ciekawe jeszcze takowych nie widziałam
OdpowiedzUsuńTe są chyba najładniejsze ze wszystkich :)
OdpowiedzUsuńPiękne i bardzo urocze saszetki.
OdpowiedzUsuńSaszetki są cudne! Po prostu idealne :)
OdpowiedzUsuńFajnie to wykombinowałaś ;) Mnie nie męczą,bo sama lubię je robić :))
OdpowiedzUsuńBardzo ładne i na pewno pięknie pachną.
OdpowiedzUsuńKażdą chwilką tegorocznego lata się cieszę i wykorzystuję ciepłe słoneczne promienie. Oby, jak najdłużej ... Pozdrawiam serdecznie.
Byłam pewna, że to poduszki :) Pięknie dopracowane.
OdpowiedzUsuńUrocza saszetka :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie mało lawendowe - zachwycają prostotą i nie są tak oczywiste :-)
OdpowiedzUsuńPiękne w swojej prostocie i naturalności.
OdpowiedzUsuńCiekawe saszetki:-) Jak Ty dasz odpocząć, to ja pokażę swoje lawendowe dziełka:-)
OdpowiedzUsuńwow fajne- ostatnio bardzo polubilam brazy i beze- sa takie naturalne :)
OdpowiedzUsuńTwoje prace niezmiennie mnie zachwycają prostotą i elegancją :)
OdpowiedzUsuńPiękne.
OdpowiedzUsuńTe saszetki są super :).
OdpowiedzUsuńA na jednej kwiatek wygląda jak pajączek hihi :).
Jeśli chodzi o wrzos na balkonie, to nie mam zielonego pojęcia jak długo się na nim utrzymuje ...
UsuńPosadziłam go pierwszy raz w tym roku. Wiem tylko, że lubi kwaśną ziemię i żeby go podlewać raz w tygodniu.
Te bardziej dla wielbicieli klimatów okołolnianych... ;p
OdpowiedzUsuńSkąd czerpiesz pomysły na te lawendowe saszetki?
OdpowiedzUsuń