mój, aktualnie znajdujący się na tamborku, haft wygląda tak:
Tak wyszywam. Supłów nie ma, zbędnej plątaniny nitek też nie. Niektóre nitki zostaną ucięte, na razie jednak są widoczne, bo zakończając stosuję niekiedy metodę przewlekania nitki na prawą stronę (tak jak robi się to podczas wyszywania na krośnie, by nie musieć go obracać). To co widać to haft z cyklu esy-floresy, w mojej opinii, obok sepii, jedne z trudniejszych w pracy. Podkreślam, że to tylko moje osobiste wrażenie.
Mam też taki bardzo kolorowy "dywanik" złożony aż z 6300 krzyżyków, wciśniętych w mały prostokąt o wymiarach 8,3 cm x 9,4 cm i wykonanych nićmi w 83 kolorach. Zapewniam że plecki są gładziutkie i równiutkie, niteczki przyprasowane, żadnych zgrubień. Na razie nie zrealizowałam mojego zamiaru i nie powiększyłam go, ale cały czas leży na wierzchu w zasięgu ręki i wzroku. Trochę nadziei, trochę jak wyrzut sumienia i ciągły niezmienny zachwyt (dot. oczywiście jego prawej strony, którą można podziwiać tutaj). Tymczasem jego plecki:
Mogę też pokazać tyły, prostego w formie i wykonaniu, haftu jednokolorowego, który mam na wysokości oczu podczas robótkowania. Można w nim bez wysiłku odczytać napis, nawet pomimo to, że jest to jego odbicie lustrzane:
Mam w domu mnóstwo moich haftów i hafcików, ale pokazałam tylko te natychmiast dostępne, bez potrzeby nurkowania w pudłach i pudełeczkach, oraz nie wymagające demontowania ram i antyram. Nie chciałoby mi się tego robić.
Wszystkim rozpoczynającym jutro rok szkolny, życzę owocnej nauki!
:)